Kiedy zanurzam się w błękitną toń  czasu nie odlicza zegar, tylko ilość wdechów zaczerpniętych z automatu. Świat zewnętrzny ucieka gdzieś w dal, liczy się tylko to, co jest teraz na danej głębokości. Cisza, błękit, świadomość własnego oddechu i spokój tak potrzebny do życia a w nawale codziennych obowiązków,  gubiony gdzieś po drodze. Wracam do Dahab, miejsca  w którym cała zabawa się zaczęła. To tu brałam pierwsze wdechy pod wodą, uczyłam się podstaw, partnerstwa i dołączyłam do grona nurków. Pamiętam Canyon,  wrażenie jakie zrobił na mnie wtedy i myśl że kiedyś dotknę tu dna.  Pamiętam, z jakim podziwem oglądałam nurków technicznych na Blue Hole marząc,  aby kiedyś przepłynąć pod słynnym Archem. Sprzęt leży złożony. Uprząż , chociaż nie moja, dopasowana idealnie. Stage przygotowane. Run time sprawdzony dwa razy, ekipa szykuje się na Belsy. Po odprawie spacer do tablic upamiętniających nurków którzy z Blue Hole nie wrócili. Wszyscy tacy młodzi 32 lata, 35, daje do myślenia. Każde głębsze nurkowanie budzi we mnie obawy, ale to dobrze, zacznę się martwić,  gdy zabraknie mi tego respektu przed głębokością. Jest Grudzień, 27 stopni,  czego pragnąć więcej. Zanurzamy się, oczy mi się cieszą jak dziecku na spotkanie z Mikołajem. Mam problem z zatokami, więc pilnuję się z wyrównywaniem ciśnienia jak nigdy 🙂  Pierwsza myśl… „ Jaki … mały!  –  wyobrażenia sprzed lat są troszkę inne. Widoczność 30 m, płyniemy spokojnie, już go widać – sufit  Archa, pod którym przepływamy na 60 metrach. Widok obłędny, odwracam się i płynę na plecach, podziwiając go w całej okazałości. Myśli niesplątane, narkoza znikoma. Jeden z komputerów zaczyna się odzywać, kurcze teraz? Co znowu? Ups … przegłębiłam trochę.  Odwracam się i widzę wściekły wzrok Kozaka. Pokazuję OK, chociaż wiem, że po nurkowaniu oberwie mi się za to. Ale teraz o tym nie myślę, jest pięknie, już się pilnuję. 15 minut czasu dennego powoli dobiega końca, pora wracać. Zaczynamy się wynurzać od zewnętrznej strony Blue Hole, płyniemy w kierunku Belsów.  Pierwszy przystanek na 21 m i zmiana gazów, Nitrox 50 i ulubiony smak chloru, wyczuwalny tylko przy cieplejszych nitroksach.  Jeden z komputerów nie ma możliwości zmiany gazów więc pokazuje czas deco 48 minut,  drugi już lepiej – 32 minuty, a wszystko co do minuty zgodnie z zaplanowanym runtimem. Prawie 100 minut niezwykłego  nurkowania, które na zawsze pozostanie w pamięci i bez wątpienia wpada na listę: „Top 10 of my life” 🙂 Gdy na początku mojej drogi nurkowej mówiłam,  że przyszłość chcę związać z nurkowaniem i nie będzie to tylko zabawa, każdy patrzył z politowaniem. Były to lata ciężkiej pracy,  nie tylko mojej, ale też Kozaka. Partnera nurkowego czasami szuka się parę lat, ale gdy się go znajdzie to po pierwszym wspólnym nurkowaniu już się wie. To nurkowanie, jak i cały wyjazd były wyjątkowe pod każdym względem. Egipt i jego mieszkańcy zaskoczyli nas również bardzo pozytywnie podejściem do poruszającej się na wózku Natalki. Po wspólnym zdobywaniu Czarnogóry myśleliśmy, że nic nas więcej nie zaskoczy. Egipcjanie okazali się niezwykle serdeczni i wyrozumiali – Natalia nawet na chwilę nie zostawała sama; hotel, baza nurkowa,  czy zwykły spacer –  gdziekolwiek  szliśmy biegli oferując swoją pomoc. Długo będziemy wspominać ten wyjazd. Baterie naładowane egipskim słońcem starczą spokojnie do następnego wyjazdu nawet jeśli mielibyśmy czekać rok.