Kiedy na początku października pojawił się w Centrum Grzesiek i oznajmił, bez zbytniej kurtuazji, że chciałby pilnie zrobić kurs P1, wiedziałem, że przekonywanie go do odłożenia tematu na wiosnę, nie ma sensu. Zanim cokolwiek dał mi powiedzieć, od razu zapytał o której jutro zaczynamy wykład i co ma przygotować na weekendowe nurkowanie. To się nazywa determinacja!!! Wykład zaczęliśmy o 1600 :):), a w międzyczasie do kursu postanowili dołączyć Jarek i Przemek, którym jesienny klimat nie robił wielkiej różnicy. Szczególnie, że ciągle w pamięci mieli sierpniowy “first step”- nurkowanie wprowadzające. Sprawnie ustaliliśmy rozkład jazdy na najbliższe pół miesiąca, i po serii wykładów w ciągu tygodnia, pojechaliśmy na weekend do Chmielna nad jezioro Kłodno. Jak się okazało na miejscu moje trzy “Orły” miały jeszcze więcej zapału i werwy niż na początku. Wprawdzie pierwsze dwa nurkowania spędzili 30 cm pod powierzchnią… mułu lub dla odmiany – lądując co chwila na powierzchni, i jak to zwykle bywa na początku, winny był jacket, dziurawa maska itp. Ale zaraz po zakończeniu zajęć z podwodnego “okopywania”, zaczęliśmy wspólnie delektować się dobrodziejstwami podwodnej części Chmielna, stopniowo rozwiązując nowe zadania i wykonując coraz trudniejsze ćwiczenia. Jesienna prognoza pogody, dla nas bardzo łaskawa, wystraszyła tutejszą bazę nurkową, i wbrew wcześniejszym ustaleniom, przez caaały weekend mieliśmy jezioro na wyłączność! W kolejnych dniach, już w Elblągu, godzinami szlifowaliśmy teorię i rozwiązywaliśmy zagadki nawarstwione w głowach po ostatnich nurkowaniach sobotnio-niedzielnych. W kolejny weekend mogliśmy już realizować bardziej skomplikowane zadania. Na słynnym jeziorze Wukśniki robiliśmy nurkowania nocne i zaliczaliśmy głębokości, nie przestając podnosić poprzeczki coraz wyżej. Ku naszemu zachwytowi, Wukśniki przywitały nas oszałamiającą wręcz przejrzystością wody, co mnie i “młode żagle” utwierdziło w przekonaniu, że do ukończenia kursu w pażdzierniku nie trzeba mieć wcale przyrodzenia ze stali :):). W końcu dotarliśmy do ostatniej zaliczeniowej 20-ki, egzaminu i kilku …hmmm poprawek :):), no i oczywiście najlepszej części kursu – klapsa – na dobry początek!!!