Chmielowisko, ze wstępnego założenia, miało być wyjazdem na przywitanie jesieni. Naprawdę jednak było kolejną wymówką, żeby zanurkować i wyrwać się z miasta pogrążonego w żałobie po odejściu lata. NA wyjazd wpisali się Piotr Czaczkowski, tym razem z Trójmiasta, i Artur, który nie przegapi żadnej okazji do zamoczenia szpeju. Nie można oczywiście nie wymienić Ewy, dzięki której my mamy tę galerię zdjęć, a Artur buziaka przed każdym wejściem i po wyjściu z wody :):):) Kiedy ja, z moimi orłami na kursie podstawowym, robiłem pierwsze szlify, ekipa zawodowców też nie próżnowała. Piotrek zawzięcie testował suche skafandry Typhoon-a, a Artur wymyślał nowe sposoby puszczania bojki, zaplątywania się w linkę od kołowrotka i ćwiczenia z perfekcyjnej pływalności. Dzięki dość dobrej widoczności, można było spokojnie przejść przez wszystkie stacje pod wodą, czasem tylko, po przejściu mojej grupy orłów P1, zamieniało się to w stacje drogi krzyżowej :). Po nurkowaniach: dyskusje, przypomnienie zasad ratownictwa tlenowego i niekończące się grillowanie. Niekiedy mieliśmy wrażenie, że grill i czajnik elektryczny są cały czas w użyciu, i to znowu zasługa Ewy – złota dziewczyna! Drugiego dnia pojawił się Tomek, przywożąc ze sobą piękne słońce, i sprawnie dołączywszy do grupy, podziwiał dobrodziejstwa podwodnej części Chmielna. Celem takich wyjazdów są głównie zabawa i śmiech, więc można śmiało powiedzieć, że może ludzi trochę brakowało, ale nic to, bo ubaw był po pachy? Jesień zatem oficjalnie powitana, ale… wszyscy nie możemy się doczekać, żeby ukłonić się nadchodzącej zimie i mieć powód, żeby znów wyrwać się na kolejny weekend nurkowy.