Grupa chętnych na kurs Starszego Sternika Motorowodnego zebrała się bardzo szybko; po części tworzyli ją nasi  absolwenci kursów sternika motorowodnego, ale najliczniejsza i najgłośniejsza ekipa składała się z tzw. skuterowców. Zajęcia, tradycyjnie, rozpoczęliśmy w Elblągu od walki z przepisami, znakami oraz ulubioną przez wszystkich chyba – nawigacją. Wyznaczanie kursów, określanie pozycji zliczonej i czytanie mapy, już  nie tylko w teorii, jak to ma miejsce na szkoleniu na stopień sternika motorowodnego, ale i w praktyce, wszystkim przyniosła masę uciechy i ciekawej, użytecznej wiedzy. Miło było patrzeć jak dorośli mężczyźni bawią się jak dzieci, starając się rozwiązać wymyślone przeze mnie zadania i krzyczą znad mapy  po skończeniu – „Mam – pierwszy”! Do tego testy, nauka terminologii i nieszczęsne światła, które wszystkim wydawały się spędzać sen z powiek do  czasu, kiedy pojechaliśmy wszyscy do Jastarni na część praktyczną, gdzie można było min.  popływać łodzią w nocy ; wtedy zdobyta sucha wiedza nabrała logicznego i praktycznego sensu. Spędziliśmy tam trzy intensywne dni, uzupełniliśmy wiedzę teoretyczną, nadrobiliśmy godziny stażowe potrzebne do podejścia do egzaminu państwowego  oraz oddaliśmy się, po godzinach, urokom nadmorskiego kurortu;) Niektórych kursantów trzymało po tym na drugi dzień, co przypłacili ostrą reprymendą kadry, bez taryfy ulgowej i uciążliwym bólem głowy. Egzamin przed komisją PZMiNW, która przybyła specjalnie do nas ostatniego dnia kursu, wyprostował wszystkich stojących w blokach startowych, a potem… pozostała już tylko formalność – zebrać laury za ciężką pracę. Dla niektórych wieniec okazał się być wieńcem cierniowym, ale wszyscy z uśmiechem na ustach i masą wspomnień zakończyli szkolenie i otrzymali zaszczytny certyfikat Starszego Sternika Motorowodnego.