Kolejny raz zawitaliśmy w ten zakątek Europy, aby odkryć nowe miejsca nurkowe i zwiedzić to, co jeszcze nieznane. Adriatyk jak zawsze zaskoczył nas swoim podwodnym bogactwem  a nocne nurkowania w ławicach świecących bakterii i ośmiornic zapamiętamy do końca życia. Są miejsca i chwile, które pragnie się opisać, aby każdy mógł chociaż w jakiejś części poczuć ten klimat, ale słowa nie są w stanie oddać tego hmm czegoś 🙂 Tym razem wyjazd był wyjątkowy, a to za sprawą Natalki która chciała pokazać całemu światu, że jeżeli się czegoś mocno chce, to mimo przeciwności losu można osiągnąć wszystko, a przy wsparciu przyjaciół pokonać przeciwności i wspiąć się na wyżyny 🙂 Jeżeli nie wiecie o kogo chodzi, mała podpowiedz… Natalka od paru lat porusza się z pomocą wózka. W podróż do Czarnogóry wybraliśmy się naszym busem, zaopatrzeni w masę filmów i telewizorki, które umilały nam czas wieczorową porą.  Postoje co 4 godziny dawały wytchnienie plecom  i nogom, a wizyty w publicznych toaletach pozwoliły nam spojrzeć na problem z pozycji wózka.  Tu miłe zaskoczenie, większa część stacji benzynowych jest przystosowana dla niepełnosprawnych w Polsce i Chorwacji, nawet te zamykane na noc w których sprzedaż odbywa się przez okienko. Troszkę ciężej ze Słowenią, ale ten kraj zapadł nam w pamięć nie tylko z tego powodu 🙂 drogie winiety, niemili policjanci i wysokie mandaty 🙂 W trakcie podróży zrobiliśmy jeden nocleg w Austrii, w hotelu  przy autostradzie, ceny rozsądne a warunki rewelacyjne, polecamy go wszystkim, winda i przestronne pokoje a widok z balkonu? Nie do opowiedzenia 🙂 W Czarnogórze byliśmy nad ranem, jak zawsze czekał na nas właściciel bazy Duszan, uśmiechnięty i przystojniejszy z roku na rok (ah ta niesprawiedliwość płciowa 🙂 ) Wojna o prysznic, łóżko i spać… Pierwszy dzień upłynął nam na sprawach organizacyjnych, rozpakowywaniu i przede wszystkim przejściu sprawdzonymi już przez nas wcześniej ścieżkami na plażę, do sklepów i  bazy. Tym razem już  z Natalką. Nie każda droga okazała się w 100% dostępna, ale przy małej pomocy nie stanowiły żadnego problemu. Tydzień wcześniej do Petrovac zawitała rodzina naszych przyjaciół z Warszawy, którzy postanowili  przylecieć szybciej i wydłużyć sobie urlop w tym pięknym miejscu. Filip, Wojtek wraz z tatą byli już z nami wcześniej w Egipcie gdzie zdobyli uprawnienia młodzieżowych płetwonurków, a w Czarnogórze szlifowali swoje umiejętności poszerzając je o nurkowania nocne i wrakowe!!! Co zdziwiło i onieśmielało już bardziej doświadczonych nurków 🙂 Natalia dzięki zaprzyjaźnionemu centrum nurkowemu LetsDive miała możliwość spróbować nurkowań ze skuterem, co nie do końca okazało się tak proste i było świetną lekcją pokory dla nas wszystkich. W trakcie pobytu dołączyli do nas Kasia z Pawłem i Arek z Asią, którzy  w tym czasie zwiedzali Bałkany, ale tak zgrali terminy aby tydzień spędzić z nami i ponurkować w Czarnogórze. Masa nurkowań, od raf po jaskinie czy wraki, nie sposób opisać nocnych wypraw z dziećmi czy zmagań szkoleniowych kursantów. Po raz kolejny zachwycaliśmy się widokami, jedzeniem czy arbuzami, które co dzień znajdowały się na naszym stole. Zimne, soczyste i przygotowane wprost do zjedzenia dzięki Asi 🙂 A Kozak nie narzekał nawet wtedy,  gdy przyszło mu smażyć naleśniki z czekoladą o północy na życzenie Natalki, bo zgłodniała :)Zaskoczył nas brak fasfoodów i sieciówek, tak popularnych u nas. Za to potrawy regionalne czy owoce morza serwowane na każdym rogu. Wieczorami siadywaliśmy na tarasie z rodziną kotów, która skradła serca 8 dorosłych ludzi (w tym Kozaka!), a kociakom pozwalano na wszystko, od jedzenia ze specjalnie skonstruowanych miseczek , po spanie na ręcznikach. Tak prowadziliśmy godzinne dyskusje o życiu, rodzinie, planach czy nurkowaniu. Udało nam się również odnaleźć słynną dyskotekę TOP HILL podobno największą taką w Europie. Impreza do RANA, miejsce niesamowite, dyskoteka na szczycie góry, całkowicie otwarta, z wielką fontanną po środku, a nad głowami na specjalnych linach wiły się tancerki. Zaskoczyła nas otwartość czarnogórczyków do osób z niepełnosprawnością. Wszędzie byliśmy mile witani, udostępniano nam najwygodniejsze miejsca, obsługiwano w pierwszej kolejności, co w Polsce nie zawsze jest tak oczywiste i powszechne. Wraz z Natalą znalazłyśmy na to nowe określenie „podryw na kulawego”, co nieraz pozwoliło nam na przebywanie w miłym towarzystwie 🙂 Ciężko było wyjeżdżać, ale wspomnienia zostają. Jak to się mówi „ imprezę powinno się kończyć w najlepszym momencie, aby zawsze czuć niedosyt” I tak jest z Czarnogórą!!! Zawsze mało, ale już niedługo wracamy. Więc do zobaczenia w maju 🙂